“Jak ona tak może, znów najadłam się przez nią wstydu na wywiadówce”.
Takie stwierdzenia słyszymy często od rodziców poszukujących u nas wsparcia. Powiedzcie drodzy rodzice, kto z Was nie słyszał z ust dziecka stwierdzenia, że szkoła jest nudna. Pewnie zdarzają się nieliczne wyjątki, jednak regułą w dzisiejszych czasach jest ogólna niechęć do szkoły.
Wady tej instytucji można mnożyć, dzisiejsze czasy związane z pandemią nie sprzyjają staraniom o poprawę jej wizerunku, jednak nie o tym.
Bo tak czy siak, dzieci do szkoły chodzą, wszystkim nam zależy by ją ukończyły, zdobyły tam wiedzę, która zapewni im satysfakcjonujące życie w przyszłości.
Tylko jak to zrobić bezopresyjnie, tak byśmy wszyscy żyli wspólnie w bezkonfliktowym otoczeniu?
Cofnijmy się do dzieciństwa, przypominając sobie własne trudności szkolne. Czyż nie towarzyszył nam wtedy smutek, lęk, rozgoryczenie, wstyd, poczucie winy?
Przypomnijmy sobie, jak czasami trudno było wrócić do domu i przyznać się do porażki. Zastanówmy się, czego potrzebowaliśmy wtedy od swoich rodziców. Przecież to właśnie my jesteśmy najbliższymi, którzy mogą wyciągnąć ręce do tych młodych ludzi – to w nas powinni szukać oparcia.
“Mój syn przynosił kolejne jedynki i nic go to nie obchodziło, wcale się nie martwił”
Kiedy znajdziemy się w kołowrotku zdarzeń, naskakując na dziecko, wytykając mu brak wstydu i ambicji, w pewnym momencie ono się zamknie. Przestanie wierzyć w swoje możliwości. Wtedy mamy wrażenie, że jest ono obojętne na nasze słowa. Jednak to nie jest obojętność. To rezygnacja i brak wiary buduje taką postawę. Dzieci, które zamiast wsparcia otrzymują reprymendę, zamykają się w sobie, buntują, szukają ucieczki w kłamstwo.
Lepiej więc zdystansować się od problemu, zapanować nad uczuciami i spróbować zrozumieć jego uczucia.
Przypomnijmy sobie, co nas motywowało – tak naprawdę. Bo przecież budująca się osobowość nie może być najlepsza ze wszystkich obowiązujących przedmiotów. Sami pamiętamy, że z zapałem uczyliśmy się tylko tego, co nas naprawdę interesowało. Mieliśmy też motywację w dostaniu się na studia. Zagrzewały nas do walki pochwały, radość z sukcesów ze strony najbliższych lub też ten jeden nauczyciel, który nazwał nas zdolniachą. Motywujące bywały także sytuacje, kiedy stanęliśmy przed faktem niezdania do następnej klasy. Kiedy uświadomiliśmy sobie realne zagrożenie.
Czasem powrót do własnego dzieciństwa pomaga w zrozumieniu młodych. Uświadamia, że dzieci poprzez naukę realizują swoje własne cele, potrzeby i zainteresowania. Można zachęcić je do nauki, odwołując się do tego, co dla nich jest ważne. I dać im możliwość bycia odpowiedzialnym za siebie.
My stawiamy wielki nacisk na relacje z uczniami. Robimy to, bo widzimy jakie to przynosi efekty. Pani Agnieszka najlepszy matematyk i fizyk, wiedzą dokładnie z jakimi problemami borykają się ich uczniowie. Dostrzegają też ich sukcesy, wskazują je i podkreślają. Pani Ewa, podczas zajęć na języku polskim zachęca uczestników do samooceny, wsłuchują się uważnie i okazują zrozumienie.
Nie wahamy się także otwarcie rozmawiać z tymi, którym nauka idzie źle. Mówimy, co nas martwi i czego oczekujemy. Motywujemy do refleksji. Wymagamy, jednak nie kontrolujemy. Oddajemy im odpowiedzialność za naukę.
Gdy dziecko o czymś zapomni, pozwalamy mu ponieść konsekwencje i zachęcamy do wyciągnięcia wniosków. Rozmawiamy o jego zainteresowaniach, celach i planach na przyszłość.
Dzięki temu budujemy relacje, w których obu stronom ZALEŻY.